Wyślij prywatną wiadomość
I wbrew pozorom nie chodzi tu o lampki żarówkowe, które jak wiadomo co roku przestają działać ;). Już kilka lat temu pozbyłem się takowych na rzecz lampek LEDowych. Wychodząc z założenia, lampki takie powinny pośmigać kilkanaście lat. Otóż nie... ;)
Lampki zakupiłem kilka lat temu. W tym roku okazało się, że projektant źle obliczył rezystory ograniczające prąd dla diod, producent zastosował najsłabszej jakości diody albo wykonawca nie przyłożył się specjalnie do lutowania kabelków ;). W teorii dioda LED powinna świecić bez problemu lat 20, ale wtedy przemysł lampkowy by upadł, więc przyjmijmy, że jest to efekt planowego postarzania produktów.
Kilka LEDów z początku nie świeci. Nie chciałem się grzebać w wymianę LEDów, udałem się więc do sklepu po nowe. W oko wpadły nam lampki LED, które dodatkowo są umieszczone w kuleczkach. Niestety jakość ich wykonania nie przemawiała za kupnem tych lampek po cenie jaka widniała na etykiecie. No więc, trzeba zrobić takie samemu :).
Na stoisku z choinkowym rynsztunkiem wypatrzyliśmy małe bombki, plastikowe rzecz jasna, ale obsypane brokatem różnej maści. Dzięki temu ich niedociągnięcia nie były widoczne z zewnątrz. Po wstępnym przetestowaniu kilku modeli za pomocą podręcznej latarki padło na coś takiego, koszt około 12PLN.
Z bombek wystarczy zdjąć srebrny drucik i nieco poszerzyć otwór za pomocą niezawodnych w każdej sytuacji nożyczek i nałożyć na diody LED.
Następnie lampki zostały owinięte na zielonym "łańcuchu", więc przewód ładnie się zgubił, widoczne są tylko same świecące białe kulki. Wygląda przyzwoicie a na pewno o niebo lepiej niż gołe zwykłe LEDy.
Z bombek odwinąć trzeba było kawałki srebrnego drucika. Po chwili skręcania go w rękach, stwierdziłem, że można z tego ulepić drzewko.
A więc dodatkowy dekor pojawił się na półce ;).
Gdyby kogoś interesowało, skąd wziąłem miskę z kamienia. To jest mydelniczka z kompozu zakupiona kiedyś w markecie, zasypana piaskiem kwarcowym. Reszta kamyków prawdziwa ;).