Wyślij prywatną wiadomość
#ROD #altana #domek #modyfikacja
Drugi dzień prac nad nowym dachem w domku ogrodowym. Tym razem rozbieram dach nad pomieszczeniem. Czy zdążę przed deszczem?
Drugi dzień prac rozpocząłem od przygotowania wszelkich desek, krokwi, docinek, prętów gwintowanych, nakrętek i podkładek, tak aby maksymalnie przyspieszyć montaż. Na horyzoncie czają się deszczowe chmury. Wiatr, co prawda wieje w przeciwną stronę, ale chmury i tak lecą ku mnie — wiadomo ;).
Demontaż starego dachu poszedł dosyć sprawnie. Montaż nowych krokwi również poszedł znacznie szybciej niż nad tarasem, gdyż wyeliminowałem konieczność wchodzenia i schodzenia oraz przerywania montażu na rzecz przygotowania elementów do montażu. Dzięki pomocy żony oraz syna w zasadzie nie schodziłem na ziemię w ogóle.
Po słońcu widać, że montaż desek zacząłem późnym popołudniem. Na szczęście deszczu nie było :). Deski, oczywiście z odzysku ze starego dachu, w większości pokryte lepikiem, który wcześniej trzymał papę. Odległość pomiędzy krokwiami tym razem wynosi około 60 cm i jest spokojnie wystarczająca aby stanąć na takiej desce pomiędzy krokwiami.
Każda deska przybijana do krokwi 10 gwoździami 40mm. Obawiałem się, że taki odzyskany pióro-wpust nie będzie pasował i będą problemy z połączeniem desek, ale zupełnie niepotrzebnie.
Na krokwie położyłem sobie 3 deski tworząc miejsce do siedzenia i cała praca szła dosyć komfortowo.
Tego dnia wyrobiłem się na sam koniec dnia. Pakowanie narzędzi oraz porządki robiłem w zasadzie już po zmroku i pech chciał, że spaliła się jedyna żarówka w domku, która w zasadzie potrzebna jest raz w roku :). Telefon, rzecz jasna się rozładował, więc jego latarka również nie była zbyt pomocna.
Tym razem cały dzień z pomocnikiem :). Wraz z synem wleźliśmy na dach i pracując w kooperacji dokończyliśmy deskowanie drugiej połowy domku (nad tarasem).
Wbił tym samym na operatora impulsatora trzonkowego, skądinąd znanego jako młotek, na lvl2 :)
Całość prezentuje się tak.. byle jak, po odeskowaniu całego dachu.
Od spodu jednak wygląda to całkiem znośnie, a i odnoszę wrażenie, że jakoś tak bardziej przytulnie zrobiło się na tarasie.
Na początek przykręciliśmy deskę kalenicową, do której następnie ustawiona została falista płyta bitumiczna. Stwierdziłem, że będzie to nieco ładniej wyglądać niż papa, gontów nie chciałem montować, ze względu na obawę przed podrywaniem ich do góry przez wiatr. Z kolei blacha potrafi się mocno nagrzewać — już to przerabiałem na dachu z papą. W środku w lecie w zasadzie nie szło wytrzymać dłużej niż 10 minut. No zobaczymy jak to się sprawdzi. Podobno 10-15 lat jest w stanie taki dach wytrzymać. Płyty montowałem na wkręty dedykowane do tej płyty.
Niestety, architekt źle wyliczył a wykonawca źle uciął ;). Według szacunków powinno wystarczyć 10 płyt, z czego dwie pocięte na 3 równe kawałki po 70cm. No i jak policzył, tak wyciął. Dopiero po wycięciu 3 kawałków wyszło, że w jednym brakuje 10cm :). Tak to jest jak się 200cm dzieli na 3 i wychodzi 70, 70 i 69cm :). No trudno, wgramoliłem się na dach z przyciętymi kawałkami, przymierzyłem… i stwierdziłem, że zakład jest zbyt mały przy takim małym pochyleniu dachu. Woda spokojnie mogła by podciekać.
Zatem decyzja była taka, że zamiast 70cm kawałków wstawię 100cm, dzięki czemu jedna płyta pod drugą wchodzi na około 35cm. Skutek był oczywiście taki, że zabrakło jednej płyty. Trzeba dokupić i uzupełnić.
Ostatecznie dach wygląda całkiem schludnie.
Według projektu, na wystających deskach, miały być zamontowane prostopadle deseczki ozdobne. Jednak takie rozwiązanie będzie powodować, że deszcz będzie spływał po przedniej ścianie. Prawdopodobnie na deskę kalenicową nabiję osłonkę bitumiczną przeznaczoną do tego rodzaju dachu i będzie ona równocześnie zasłaniać wystające z przodu deski. Powinno być dobrze :).
C.D.N.
CZYTAJ DALEJ POZOSTAŁE CZĘŚCI TEGO ARTYKUŁU
TO MOŻE CIĘ ZAINTERESOWAĆ